O pszczołach i o tym dlaczego Piotr Adamczewski pszczelarzem nie został
W Polsce pszczelarstwem zajmują się przede wszystkim pasjonaci. Niewielkie pasieki są przekazywane z pokolenia na pokolenie, a najlepsze miody sprzedawane na targach, kiermaszach czy festynach. To z jednej strony dobre, bo gdy już zobaczymy miód na którym widnieje dokładna nazwa pasieki, możemy być pewni że kupujemy coś cennego. Z drugiej jednak strony oznacza, że mamy do czynienia z działalnością, której plony trudno wyłuskać w gąszczu produktów.
I choć małym pasiekom trudno utrzymać się na konkurencyjnym rynku, można by sądzić , że z punktu widzenia konsumenta, lepiej, by tak zostało – niewielkie gospodarstwa w których pieczołowicie dogląda się wszystkiego. Pasieka – podkreśla dziennikarz i krytyk kulinarny Piotr Adamczewski – wymaga zaangażowania. Nie da się jej prowadzić na odległość, o czym sam miał okazję się przekonać. Piotr Adamczewski także zaraził się pasją pszczelarstwa i po zrobieniu odpowiedniego kursu, nad Narwią pojawiły się jego ule. Dlaczego jednak po 2 latach musiała zakończyć się ta przygoda , opowiadał „smakujzycie.pl”.
POSŁUCHAJ
Pszczelarze w Polsce, to raczej starsze niż młode pokolenie, co prawdopodobnie będzie miało wpływ na dalszy rozwój pszczelarstwa. Tymczasem zasoby jakie posiadamy w postaci rodzin pszczelich ( czyli tzw. „napszczelenie” na km kwadratowy), są wyższe od europejskiej średniej. Co nie zmienia faktu, że miód także importujemy ; najtańszy głównie z Chin i Ukrainy, najdroższy z Nowej Zelandii. Ci którzy docenią krajowy miód, a warto, powinni szukać go w małych sklepach, na targach, a najlepiej w pasiece. Większość miodu jest sprzedawana w Polsce przez pszczelarzy za pomocą sprzedaży bezpośredniej, bez pośredników. Kupowanie wprost z pasieki oznacza, że wiemy skąd miód pochodzi, a to jedna z ważniejszych rzeczy przy jego zakupie.
Cenne walory miodu były wykorzystywane w Polsce od setek lat. Tak jak Włosi mają swoje winnice, bo sprzyjają temu warunki klimatyczne, tak bogactwo lasów i puszcz w naszym rejonie Europy, spowodowało rozwój pszczelarstwa, a miodem w dawnych latach słodzono i wytwarzano z niego napitki. Dziś najwięcej pasiek jest w województwie lubelskim, na Warmii i Mazurach i w Małopolsce. Także w pszczelarstwie widoczne jest charakterystyczne rozdrobnienie polskiego rolnictwa. Najwięcej jest gospodarstw posiadających średnio ok. 50 rodzin pszczelich. Nikły jest odsetek tzw. pszczelarzy zawodowych – za takich uważa się w Unii Europejskiej pszczelarzy, którzy posiadają ponad 150 rodzin pszczelich.
Znawcy tematu podkreślają, że pszczelarstwu grozi zapaść. W ciągu ostatnich lat pszczelarze sygnalizują słabnięcie rodzin pszczelich i ginięcie dużej liczby pszczół. Tym owadom nie służą monokultury w rolnictwie, bo kochają różnorodność. Pszczoły są bezcenne dla gospodarki i da się to nawet przeliczyć na pieniądze. Straty w polskiej gospodarce, wynikające z niedostatku rodzin pszczelich, szacowane są na ok. 2,5 do 3 mld zł. rocznie. Zapylają sady, rośliny rzepaku i inne uprawy, zapewniając odpowiednie plony. Podobno w Chinach próbowano zastąpić pszczoły ludźmi w masowych akcjach zapylania, ale nie udało się osiągnąć pszczelej skuteczności. I oby tak zostało.
Korzystano z danych zawartych w : „Analiza sektora pszczelarskiego w Polsce”, Oddziału Pszczelnictwa w Puławach oraz „Stan i perspektywy rozwoju pszczelarstwa w Polsce ze szczególnym uwzględnieniem miodów regionalnych” Agnieszki Borowskiej SGGW W-wa.