Zgorzelec – „Miódmalina”
Dawno nic nie robiło na mnie takiego wrażenia, jeśli chodzi o otoczenie w którym jem, jak ta restauracja. Ale nie tyle chodzi o sam wystrój ( choć jest bardzo ładny), ale o to, że stworzono piękną estetyczną atmosferę do jedzenia, nie inkasując przy tym z naszych portfeli sumy odpowiadającej ekskluzywnemu lokalowi. Oczywiście wrażenia są wypadkową różnych rzeczy; naszego humoru, sytuacji, a może nawet temperatury zewnętrznej. Jednak w lutowy wieczór „Miódmalina” miała to, czego potrzebowaliśmy, plus wrażenia estetyczne. A przecież płacimy nie tylko za przygotowanie posiłku, ale za to, że wybraliśmy właśnie to miejsce. A do tego miejsca trafiliśmy, bo restauracja której poszukiwaliśmy ze względu na zachęcające recenzje, odstraszyła już przy wejściu. Może i miała dobre jedzenie, ale wyłącznie totalny brak przytulności „za progiem” sprawił, że natychmiast zrobiliśmy „w tył zwrot”. Miejsca w których jadamy, ale nie gdy jest specjalna okazja, ale powiedzmy…. mniej specjalna, mogą wyglądać naprawdę różnie. Więc to jest wyróżnienie za „stworzenie wspaniałych warunków natury estetycznej do jedzenia, w restauracji dostępnej cenowo”. No i jeszcze… jeśli wszystko jest tak pyszne jak zupa czosnkowa i barszczy czerwony i wszystko robione z taką fantazją jak sałatki… może trzeba tam wrócić. Choćby po to, żeby spróbować placki ziemniaczane (13 zł.) carpaccio z halibuta (25 zł.), czy chateaubriand.
Dorota Nygren, Polskie Radio
Gdzie? „Miódnaliny”, Zgorzelec, ul.Daszyńskiego 17