Karp i nostalgia
Do „Karpika” w Walendowie, wstępowało się z reguły wracając do stolicy. Leży przy drodze katowickiej, na uboczu, w lesie… Przyjemnie zjeść rybkę z pobliskiego stawu i na chwilę jeszcze nacieszyć się zielenią, przed powrotem do Warszawy. Piszę „wstępowało”, choć wstępować można nadal, ale …to już nie to samo. Z pewnością paniom z kuchni dużo wygodniej smażyć ryby w nowoczesnym pomieszczeniu, a niektórym klientom może być wygodniej w przestronnej sali, na dodatek klimatyzowanej. W nowym „karpiku” są nawet akwaria z rybami, no i ..spory ekran telewizyjny. W sali porządne stoły, a krzesła na szczęście dosyć proste i wygodne… a jednak…
Nic nie zastąpi drewnianego budynku w którym kolejka zajmowała dość dużo miejsca, ale w środku panowała swojska atmosfera. Nic nie zastąpi drewnianych ław, przy których chętni na rybkę z pobliskiego stawu, siadali szybko i równie szybko jedli, by zrobić miejsce innym. Zazwyczaj zestaw klasyczny; karp lub sum, frytki i kiszona kapusta. To nie było miejsce do przesiadywania. Trzeba było się spieszyć, bo przecież stolika wypatrywali następni.
Chociaż….. gdy przyjemnie zaświeciło słońce, a ludzi nie było zbyt dużo i udało się znaleźć miejsce w ogródku przy stylizowanej fontannie, to czas potrafił płynąć dużo wolniej… a dzieci przebierały tam radośnie w wodzie, bo w środku była przecież, o ile pamiętam, mała rzeźbiona rybka… Teraz ogródek zamknięty i smutno wyglądają w środku samotne rzeźby.Szklane kolorowe rybki w nowym budynku i nowej sali, mają być śladem czasów dawnej świetności …
Karta dań na szczęście skromna jak zawsze, a ryba w warzywach moim zdaniem, niekonieczna. Rybka ta sama, panie w kuchni też, ale ich pokrzykiwań nie słychać już niestety tak dobrze. Starego „karpika” żal… I jak tu nie wierzyć, że okoliczności mają wpływ na smak.
Sezonowy bar „Karp” ( czynny od marca do grudnia)
Walendów, Nad Utratą 4
Kocham „Karpia” w Walendowie. Miejscowość urocza, położona blisko Warszawy, znana mi od lat. Pracując w CPL Warszawa Okęcie, udawało nam się z przyjaciółmi robić wypady do KARPIA. Od blisko 40. lat znam Bar doskonale, możliwości gastronomiczne, historię – legendę. Wraz z żoną Barbarą zaliczamy się do najstarszych stażem klientów. Klientów wiernych od czasów małej drewnianej chatki, do lokalu na który cierpliwie czekaliśmy. Jest super. Dziś, kilkanaście razy w roku, przywożę do Restauracji nie tylko córkę, ale i wnuków. Waszej ryby nikt nie podrobi, ma swój smak. Kiedyś, Basia pod dyktando pani kucharki próbowała swych sił i poddała się. Jesteście niepowtarzalni. Karmicie nas rybą od wielu lat i cenimy Wasze osiągnięcia. Tak trzymać. Sto lat!