Białowieża/Pogorzelce – Polana żubra
To było wakacyjne letnie popołudnie. Wyjechaliśmy właśnie z lasu na rowerach, no i głód zaczął dokuczać. Tylko co jeść w Pogorzelcach? Małej wiosce na skraju Białowieskiego Parku Narodowego. Już nie pamiętam dlaczego skręciliśmy akurat w małą dróżkę na prawo od szosy, w każdym razie wybór był jak najbardziej trafiony. Gotuje gospodyni, a gotuje z tego co ma w pobliżu; warzywa swoje, grzyby, tylko dziczyzna sprowadzana od pewnego myśliwego z Białegostoku. Dlatego menu dość nieduże, ale wszystko domowe i smaczne. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do tego, że porcje mogłyby być troszeczkę większe …. ale może dlatego wydaje się mało, bo podawane na małych talerzykach ? A może dlatego, że smaczne i chciałoby się więcej ?
W każdym razie, przepyszna babka ziemniaczana. I przepyszne pierogi z jagodami. Dziczyzna też niczego sobie. W tym roku byłam tam znowu; pani ta sama, dania te same, tak samo – chce się więcej. I te same książki. Bo to, co uwiodło mnie także w „Polanie żubra”, to możliwość poczytania książek, na których są zdjęcia pradawnej Białowieży, tej z czasów cara i jego – spalonego już pałacu. Nie wiem jaka to była Białowieża, lepsza czy gorsza dla niektórych ludzi…ale oglądanie tych zdjęć z innego świata, czekając na talerzyk jadła, jest bardzo pozytywnym doznaniem.
„Polana żubra”, Pogorzelce 47A
Dorota Nygren, Polskie Radio